Cześć i czołem! Moją pierwszą zrecenzowaną rzeczą na tym blogu będzie mineralny puder matujący koreańskiej marki Innisfree. Na internecie można przeczytać mnóstwo pochlebnych opinii o tym produkcie i jego wielofunkcyjnym zastosowaniu, dlatego, zachęcona nimi, postanowiłam wypróbować go na sobie. Osobiście borykam się z nadmiernym wydzielaniem sebum i już po króciutkim czasie od nałożenia kremu bb, nawet z używanym przeze mnie dotychczas pudrem bambusowym, moja cera bardzo się świeci, dlatego miałam nadzieję, że to maleństwo, będące drugim najlepszym sprzedającym się produktem Innisfree, sprawdzi się i u mnie.
Opis:
Zamiennik dla bibułek matujących, który pozostawia skórę gładką i matową.
1. Podwójny system kontroluje wydzielanie sebum, utrzymując skórę gładką i świeżą przez cały dzień.
2. Minerały z wyspy Jeju oraz mięta regulują wydzielanie łoju i nawilżają, aby zachować skórę zdrową.
Sposób użycia:
Jako ostatni krok pielęgnacji skóry lub makijażu nałóż delikatnie produkt za pomocą puszka do pudru na całą twarz lub na miejsca wydzielające dużą ilość sebum.
Skład:
SILICA, CORN STARCH MODIFIED, DIMETHICONE/VINYL DIMETHICONE CROSSPOLYMER, CAPRYLIC/CAPRICTRIGLYCERIDE, MICA, METHICONE, MINERALSALTS, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, MENTHA ARVENSIS LEAF EXTRACT, ETHYLHEXYLGLYCERIN, DIMETHICONE, GLYCERYL CAPRYLATE, ETHYLENE/ACRYLIC ACID COPOLYMER, 1,2-HEXANEDIOL, FRAGRANCE
Producent zapewnia, iż produkt wolny jest od sześciu często niechcianych składników, jakimi są: parabeny, talk, sztuczne kolory, składniki pochodzenia zwierzęcego, olej mineralny (parafina ciekła) oraz sztuczne zapachy.
Jak podaje producent, pudru tego można jeszcze użyć jako bazę pod cienie do powiek i eyeliner oraz jako tak zwany "suchy szampon", gdy nasze włosy wymagają odświeżenia, a nie mamy możliwości bądź czasu ich po prostu umyć - zaleca się wtedy nałożyć odrobinę produktu na skalp i rozczesać go. Dla uzyskania efektu gładkiej i jasnej cery można wymieszać go ze zwykłym pudrem, którego używamy.
Puder otrzymujemy bez jakiegokolwiek pudełka, jednak jego miętowe opakowanie zostało wykonane z porządnego plastiku, więc nawet jeśli nam upadnie, nie powinno tak łatwo pęknąć. Dzięki niewielkim gabarytom możemy bez problemu zmieścić je do podręcznej kosmetyczki, kieszonki plecaka czy torebki, a przez to, że wieczko jest zakręcane, nic nie ma prawa się wysypać. Puszek jest bialutki, puszysty oraz niezwykle przyjemny w dotyku i nie spada nawet gdy przechylimy otwarte pudełeczko, co jest bardzo na plus, a wygodne wyciąganie i użytkowanie zapewnia nam wstążka zamocowana na jego brzegach.
Niewielkie otwory, którymi przedostaje się puder, zostały zaklejone przeźroczystą naklejką, więc mamy pewność, że nikt przed nami nie używał go wcześniej (na zdjęciu widać, że ja już swój używałam). Po otwarciu wyczuć można nienachalny zapach mięty.
Kosmetyk nakładałam pędzlem, ponieważ obawiałam się nierównomiernego rozprowadzenia i nie chciałam, by na puszku znalazł się krem bb, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak się on sprawdza. Zaraz po zaaplikowaniu na twarz puder przestaje być w jakikolwiek sposób widoczny, zostawiając cerę zmatowioną bez efektu maski. Używając wcześniejszego sypkiego pudru, moja cera zaczynała się świecić już po około godzinie, zaś z tym dopiero po czterech, pięciu godzinach zmatowienie przestało być widoczne, a po sześciu wyglądało to wciąż nie najgorzej, jak to zwykle być potrafi.
Podsumowując, jestem zadowolona z efektu, jaki zapewnia to cudeńko i żałuję, że nie miałam go ze sobą kilka dni wcześniej, kiedy makijaż nosiłam od rana do późnego wieczora. Sądzę, że idealnie sprawdzi się u dziewczyn z cerą tłustą/mieszaną lub tych, które chcą, by ich makijaż utrzymał się na twarzy cały dzień.
Puder swój zakupiłam na ebayu za około 23 zł, choć cena może wahać się do 40.
Plusy: Minusy:
- dość długotrwałe zmatowienie cery - brak tekturowego pudełka
- przedłużenie świeżości makijażu
- niska cena
- wygodne, poręczne opakowanie
Moja ocena: